rącem i młodem, dotąd nie powstała potrzeba jakiegoś wyłącznego uczucia. – Wiesz, że cię mam jednego; jakikolwiek byłby twój wybór, byle mi dał rękojmię twej pomyślności, pobłogosławiłabym go cała duszą.
Tak, tylko dziś brakuje do tego malej rzeczy, to jest, żebym nad moją matkę nikogo nie mógł i nie chciał ukochać – a do tego – wybacz mi, (całując ją w ręce), ale nie wierzę niestety, by ideały chodziły w spódnicach. – –
Złośniku, możesz być ukarany. –
Widziałem tyle – tyle kobiet – bywałem bałamucony i bałamuciłem się, na szczęście nigdy nie bałamuciłem nikogo, dla tego trochę szacunku dla ciebie jest mi najmilszą z pozostałych trofea – czułem nieraz potrzebę kochania, tęsknotę za czymś wyższem, co każdy człowiek niezezwierzęcony zwie ideałem swoim, ale prawdziwie i silnie nigdy nie kochałem – czasem żartowałem uczuciem i z uczucia, i dziś za pokutę jestem sceptykiem, a choć młody, starym racjonalistą! – a! tak to tak w naszej epoce: nie wierzę w spotkanie tego, co niegdyś ideałem moim marzyłem – wina może nie całkiem moja – pragnę nadal żyć