niewidzenia niejedno wyszło mi z myśli, gdym ciebie obaczyła – to nowa znajomość, a raczej bardzo stara.
Jak to? Kobieta wiekowa miałaby to delikatne pismo?
Bynajmniej – stara bo ufna, nie tak dawna, jak serdeczna. – Wiesz, jak trudne w moim wieku nowe znajomości: tej zimy wszelako natrafiłam na młodą kobietę, która zainteresowała mnie i wzbudziła moje współczucie wyjątkowością swego położenia, – przylgnęła do mnie, i zaufała mi jakoś mimowolnie, coraz to więcej przywiązywała się do mnie, i nie wiem jak to się stało, że była codziennym moim gościem – jaki powab mógł ten młody umysł znaleźć w towarzystwie starej i znużonej jak ja kobiety – nie wiem – nie mogłam przypisać tego memu rozumowi – przypisałam więc sercu, które się sercem płaci – i skończyło się tem, że mnie matką nazwała, a ja w końcu bez niej być nie mogłam. –
Mamo! Jakże dobrą jesteś i jak ona dobrą być musi, kiedy cię tak pokochała i przeczuła. –