Za starca, z tradycją osiemnastego wieku, który pragnął jak najdłużej dzieckiem ją zachować, dogadzał jej i nadskakiwał, jak dziadek wnuczce. – W miesiąc po ślubie umarł jej ojciec, w rok utraciła męża, przy którym płakała, jak wnuczka za dziadkiem, bo dobrym był dla niej, i umarł, zostawiając ja panną wielkiego imienia i majątku – których nie potrzebowała mając własne. – Piękna, szlachetna, w pączku już miała umysł niepospolity, miała już paść ofiarą pochlebstw, oszczerstw i chciwości ludzkiej, kiedy ją spotkałam, a wkrótce pod pozorem żałoby obrała na czas jakiś dom mój za mieszkanie. Powiedziano, że jest zakochaną, gdy się usunęła od ludzi. – Korzystając z tego, starałam się nieraz podsunąć jej dobrą książkę, obudzić potrzebę pracy i celu życia, poczucie powinności – to wszystko miała już z natury, tylko pot5rąciłam te struny, a czysto oddźwiękły – polubiła naukę, ukochała literaturę naszą i poetów, poczuła się kobietą – Polką. – Z całą siłą obudziła się w niej miłość ojczyzny, którą każda z nas podwójnie czuje, aż do zrzucenia jarzma, każda na świat przynosi i z życiem tylko dzieciom przekazuje – bo bez tego, jak bez oddychania, żyć niepodobna.
Matko! jak ciebie nie miłować!...