wieków, która łza najczystsza w Oceanie ludzkości?... Najjaśniej gwieździ mi ta, o którą modli się na progu rozpaczy człowiek, z źrenicą suchą, a której już wymodlić nie może, bo piekło geniuszu i miłości pali pierś jego wulkanem, a nim piorunem trysnęłaby w świat myśl jego, myśl tę męstwem boleści zrodzoną, zgasiłaby może wymodlona suchą źrenicą łza niewieściej pociechy!... Dalej piersi płomienna! Żegluj korabiem dobrej woli, naprzód! Nie cofaj się nigdy, i zadaj kłam przemocy najpiekielniejszej!...
Dalej – – – widzę łzę rzewną, jasną nad gwiazdy nocy wschodniej – to łza żalu grzesznika! Peri uniosła cię, jako hasło niebieskie – a z liców Maryi Magdaleny opadłaś na lica fiołka schylone…. I ujrzałem w powodzi pereł czystych łzę sieroty płaczącej na grobach; na licu jej bladem jak opłatek, drżała jaśniejsza niż ta, którą obok całowało zachodnie słońce w kielichu lilii, strojniejszej od Salomona…. I cichy anioł macierzyństwa spłynął po ramieniu księżycowym i zcałował z lica sieroty łzę, co była czystsza niż ta, która z źrenic jego opadła w pierś jej balsamem pociechy, jak kielich wonny lilii białej….
I szumią dalej dziwną, smętną harmonia bieżące fale Kokytu szlochem – ileż milionów w nich łez!... a najpiękniejsze te, co płyną niewidzialne, w ciemnościach nocy, w cieniu