nas przechodzi przed tą literaturą i społeczeństwem – nawet w najmoralniejszych jej sztukach, które przypominają starego salonowca pobożnisia, z rodzajem obojczyka na szyi a przypinanymi łydkami na nogach…. Sztuki te i społeczeństwo wraz się uzupełniają – i po ojcowsku uśmiechający się nad obojgiem Napoleon III, stojący korupcją zmaterializowanego, walecznego narodu, który przeżył w jednym wieku dziesięć stuleci w przewrotach społecznych, wulkanicznych podrzutach i chwale.
Ale wróćmy jeszcze do uśmiechu sielskiego – jakże on świeży, rumiany jak brat maliny i druh dzierlatki – czy to na ustach dziewuchy krakowskiej – czy Pokucianina chłopaka – czy Hucuła barczystego – czy starego bacy z nad pięciu stawów – czy na ustach Litwinki – czy ukraińskiej rusałki – czy smutnej wieśniaczki z podgórza Karpat. – Uśmiech wiejskiej niewiasty polskiej pełen powagi i rzewności miłościwej, oddał nasz prawdziwie rodzimy artysta pan Andrzej Grabowski, [1] Krakowianin – jest w nim coś prawie świątobliwego – ewangelicznej prostoty ludowej, jakby zamyślona nad kolebką dziecięcia śpiewała: „Kto się w opiekę” – i chciała od niego odwrócić wszystkie burze żywota, a razem jest w niej to, co myślemy idealizując sobie lud polski w przyszłości, taki jakim winniśmy go zrobić przed Bogiem,
- ↑ Andrzej Grabowski (malarz) - patrz artykuł w Wikipedii.