Strona:PL Tarnowski-Szkice helweckie i Talia.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Złość – od ludzkości zabija łańcucha! . . .
Ona co wieki kona na Golgocie,
Co błonia Polski za świat cały krwawi,
Za „pługiem dziejów” stąpa w czoła pocie,
Aż w łez milionów tęczę – świat oprawi! –
I spuścił arfę, z piersią co jak fala
Spadała wstając, bólem kołysana,
Gra tonów nikła rozplakana zdala,
Jak chmura liści wichrami porwana. . . .
Ha! więc ci dłutem mem dam arcydzieło
Prawdy, mój druhu, że krzykniesz z zachwytu,
Dłutem uderzył w pierś – i padł jak dzieło
Bruta – co jutrem miało dosiądz szczytu! . . .
Bolesław niemo stał nad druha ciałem
I patrzył w „prawdę boleści,” lecz nagle
Padł, jak podcięty dąb – rozpaczy szałem
Na trupie trupem – duch rozwinął żagle. . . .
A posąg prawdy stąpił z piedestału,
I płaszcz swój na nich rzucił matki dłonią,
Zanim w świat poszedł – cicho i pomału. . . .


∗             ∗

I odtąd nagi, jako szczyt Golgoty,
Szedł przez świat wielką pobojowisk drogą
A za nim w pochód ludzkoścć śród tęsknoty
Szła mleczną drogą w przestwór ideału [1]. . . .


  1. Umieszczone w „Dzienniku literackim” lwowskim z małemi wariantami. [Tj. z niewielkimi zmianami.]