Równie Belowice oba
Nie są w kraju mym panami; —
Gdy się dań im tak podoba
Niech poń przyjdą tutaj sami.
A niech przyjdą, jak przystoi
Na waleczne, zacne męże;
Efjezund otworem stoi,
Rozstrzygną sprawę oręże!
Lecz, żem kochał ojca twego....« —
Tu znak tajny córce daje.
Córa z krzesła złoconego
Znak poznawszy, bystro wstaje.
Dziewczę, jak kwiat rozwinięty
Błysczy młodości urokiem:
Kibić smukła — stanik wcięty —
Pierś okrągłym zwarta tokiem —
Z dołku jagody rumianej
Patrzy Astryld[1], psotnik drobny,
Niby motylek nadobny
Do róży wiatrem zagnany.
Dziewczę spieszy wprost do reja[2]
I z workiem wraca zielonym.
Na worku wytkana knieja
Z zwierzem do pnia przysłonionym,
I księżyc na tłum żaglowy
Płynie z poza chmur srebrzyście;
Z wierzchu zamek rubinowy,
Z dołu złotolite kiście.
Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/125
Ta strona została przepisana.