Z modrych obłoków nowa tchnie wiosna,
Stroi się w zieleń ziemia radosna;
Gość żegna Jarła, na okręt siada.
Morskiej głębiny znowu dopada;
Znów czarny jego łabędź toń pruje,
Srebrzyste wstęgi na morzu snuje:
Bo wiatr zachodni, językiem wiosny
Podzwania w żaglach, jak słowik głośny;
Bo cór Egira[1] orszaki bławe
Skaczą u steru — trącają nawę.
Jakże się raźnie rudel obraca,
Gdy kto z oddali do domu wraca! —
Tu dym z kominów weselej bije,
Tu pamięć młodych lat wierniej żyje.
I strumyk skoczniej przebiega pola.
Gdzie twa dziecinna brzmiała swawola!
Tu szereg ojców w kurhanach drzemie.
Tu wierne dziewczę na skały ciemie,
Wstępuje, patrzy, morza się pyta:
Czy prędko Luby do niej zawita?
Tak sześć dni płynie — siódmego w dali
Frytjof szlak jakiś widzi na fali;
- ↑ Córy Egira tojest fale morskie (przyp. 46).