»Do krwi się budzi zapał w mem żelazie:
»Ruszcie się — błyśnie nad wami!
»A ty, Balderze, ognistem spojrzeniem
»Za co we mnie gromy ciskasz?
»Ty który dotąd — (mówię z przeproszeniem!)
»Kradzioną manelą błyskasz!
»Nie przypominam, by Waulund na twoję
»Kuł ozdobę klejnot złoty;
»Przemoc go zdarła krzywdząc mą dziewoję —
»Precz! z upominkiem despoty!« —
I targnął silnie, lecz jak gdyby zlany
Był z ręką dar drogocenny;
Przecież go zerwał — więc bóg rozgniewany
Rzucił się na stos płomienny.
Cyt! bucha ogień — szerzy się po gmachu —
Złotym zębem rwie sufity;
Blady Biorn, stoi u bramy jak wryty,
Frytjof nawet drży ze strachu.
»Wypusczać ludzi! otwierać wychody!
»Straż niepotrzebna. — O Boże!
»Pali się kościół! drużyno! hej, wody!
»Hej nieście całe tu morze!« —
I w mgnieniu oka, wzgórze z morskim brzegiem
Drużyna dzielna złączyła;
Z rąk do rąk fala pobiegła szeregiem,
Sycząc w pożar uderzyła.
z tegoż kamienia. Z czasem, zamieniły je dzidy żelezcem opatrzone i zwyczajne pałasze. Noże tylko krzemienne zostawiono kapłanom do użytku przy obrzędach ofiarnych.