I sztuką dziwną mistrza na tym w klamry pasie,
W ruchu sprężyn, za zwierzem zwierz uganiać zda się.
Na prawicy manela sczerozłota błyska,
U boku miecz, by śpiący grom, z cicha połyska.
Młodzieniec wzrokiem śmiałym zatacza po domu:
Piękny, jak bóg-światłości, wzniosły jak bóg-gromu.[1]
Twarz zdumionej królowej raptownie się mieni,
Jak pole śnieżne gdy je zorza zarumieni;
I piersi się wstrząsają, jak dwie lilije wodne,
Gdy je wichru porusza tchnienie niepogodne!
Wtem róg dźwięczy — dźwięk rogu czas ślubów oznacza;
Gwar ucicha — wieprz Freja do sali się wtacza.
Na srebrnym blacie zgięte cztery nogi zżyma
Kłąb ma w sploty ubrany, w zębach jabłko trzyma.
Wstaje Ryng, kładzie rękę na łbie szorstkim dzika
I takie czyni śluby: »Jakkolwiek jest mężny
» Frytjof — klnę się zwyciężyć tego przeciwnika!
»W walce mię wzmogą Odyn, Frej i Thor potężny!«
Gość się wznosi z uśmiechem, pełnym dumnej wzgardy,
I błyscząc okiem, w którem gniew rycerski pała,
Uderza o stół mieczem, aż sala zadrżała
I powstali bojanie, imając kord twardy.
— »Teraz, Ryngu, nawzajem usłysz moje śluby:
»Frytjof, jest to mój krewny; od dziecka mi luby —
»Klnę się ochronić wszędy jego głowę drogą;
»Norna mi w walce z wrogiem, i miecz dopomogą!« —
Uśmiecha się Ryng mówiąc: »Język dość surowy!
»Lecz u władców Północnych słowa wolnie płyną;
- ↑ Bóg światłości Balder, był najpiękniejszy, Bóg gromu, Thor, najwyższy z bogów.