Potem podchodząc do króla, rzecze łagodnie: »W zatargu,
Jakim jest nasz, o Halfdanie, ten kto najpierwszy ku zgodzie
Rękę podaje, wygrywa.« Halfdan, kraśniejąc, zdejmuje
Wnet rękawice żelazne — i w mgnieniu oka dwie dłonie
Długim dzielone rozbratem, splotły się w wiernym uścisku
I tak stałym, jak naszych skał podwaliny odwieczne.
Tu Arcykapłan zdejmuje klątwę hańbiącą z wygnańca,
Z wilka-kościoła.[1] W tej chwili, jakby do ślubu ubrana,
W delii gronostajowej, wchodzi Belówna, a za nią
Dworskie dziewice, jak gwiazdy poza księżycem kroczące.
W pięknych jej oczach błysnęła łza rozrzewnienia — w objęcie
Brata Halfdana upada; ten, rozczulony, kochaną
Siostrę na łonie wiernego składa Frytjofa; a ona
Z błogosławieństwem kapłana rękę nad ołtarz wzniesioną
Temu na wieki oddaje, kto był jej młodych lat druhem,
Kto oblubieńcem jedynym serca jej został na wieki![2]
Koniec.
Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/189
Ta strona została przepisana.