»W Folkwangu[1] — wysoko — na kraśnym dywanie
»Dziś moja siedzi małżonka;
»W pokrytym darniną, zielonym kurhanie.
»Co nad rzeką usypany,
»Leżą zwłoki Ukochanej
»A strzeże ich wonna łąka!
»Gdzież będzie druga, podobna jej żona?
»Piękności, cnoty wzór rzadki!
»Ona na niebie wesela używa,
»A tu, kraina strapiona
»Po niej się we łzach rozpływa;
»Tu dzieci tęsknią — do Matki!
»U Bela (nieraz go latem w mą stronę
»Przychylne wiatry przyniosły)
»Jest córa — chciałbym pojąć ją za żonę!
»Piękna! kibici wyniosłej!
»Z licem cudnem jak lilija
»W której zorza się odbija!
»Zamłoda wprawdzie — o, jej by się chciało
»Poigrać jeszcze z kwiatami —
»A jam odkwitnął... głowę moję całą
»Wieku prawica niemiła
»Już z włosów ogołociła
»I przyprószyła szronami!
»Lecz, jeśli Dziewczę oceni me cnoty
»I, nie bacząc, że skroń w bieli.
»Po zmarłej matce ubogie sieroty
»Do swego przytuli łona
»Chętnie Jesień zasępiona
»Z młodą Wiosną tron podzieli!
- ↑ O Folkwangu, pałacu Frei, patrz przyp. 1.
u smoków były zawsze czarne, u ślimaków, białe. Łatwo tedy rozpoznawano jedne i drugie na morzu.