Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/40

Ta strona została przepisana.

Błogosławieństwa bram
Na wiekuisty szczyt!

Dziecino nieba, — mów! —
Powiedz, skąd płyniesz znów? —
Czy byłaś może ty
W krainach wiecznéj mgły,
Gdzie Wiekuisty stał
I światłem z góry siał! —
Aniołem stałaś tam,
U Przedwiecznego bram,
Gdzie światów błyszczy tron,
Na którym zasiadł On!

Może ty dumnie tam,
Gdzie był Stworzyciel sam,
Zajrzałaś w Boży próg?...
I uchwycił Cię Bóg!
I cisnął gniewnie w dal,
Byś wśód błękitu fal, —
Wśród gromu — wichrów — burz
Nosiła Światło tuż,
Spędzając kłamstwa noc,
Przez wiekuistą moc.

I niepokoisz się,
Bo nic nie wstrzyma cię
I nieokreśli ci
Niopoliczonych dni! —
A kiedy wstajesz z gór
W oponie złotych chmur
Niby skazany cień,
Może wspominasz dzień,
W którym na twoją skroń
Upadła Boża dłoń!

Powiedz, — czy nuży tak
Ten wiekuisty szlak
Tych nieskończonych dróg,
Na które skazał Bóg!...
Wszak lat tysiące już
Wśród gromów bieżysz, — burz,
A nie pobielał twój
Złocistych włosów zwój; —