Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/41

Ta strona została przepisana.

I przez tysiące lat
Jednako patrzysz w świat!

Lecz Pan powiedział ci,
Że zbiegnie szereg dni
I że naznaczył czas,
W którym ustaniesz wraz! —
Twa tarcza w sądny dzień
Atomem pryśnie w cień,
Gdy po szeregu lat
Rozwieje znowu świat —
Któremu świecisz tam,
Do wiekuistych bram!

A gdy porzucisz nas —
Gdy przyjdzie wreszcie czas
Na wiekuisty sen —
Na nieskończony ten
Popłynąć wieczny mir, —
Opadnie nocny kir.
A biały anioł z chmur,
By łabędź z złotych piór,
Patrzając wszerz — i wzdłuż,
Nie znajdzie świata już!

Słońce — tułaczu! — tam
Bóg Cię zatrzyma sam, —
Zapomni winy twe
I jako dziecię swe
Otuli w wiecznym śnie,
I przebaczeniem tchnie! —
Otuli wszystkich nas,
Gdy przyjdzie zgonu czas —
By wśród promiennych snów
Odpocząć w niebie znów.

Więc płyń wśród światła fal,
Słoneczny gończe w dal!
I w dzień zbawienia spiesz!...
Za tobą duch mój też
W śród długich życia lat
W wieczności goni świat!
Gdzie napotkawszy znów,
W krainie wiecznych snów,