Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/47

Ta strona została przepisana.

Po oceanie z Kolumbem płynie
I z Winkelridem pod Sempach ginie!
Śni on z Werterem — gdy wiosna w kwiecie
A księżyc mgli się w zielonym świecie; —
Na Boże lato, gdy słońce grzeje,
On Odysseą z Homerem pieje!

W wichrów zamieci — w jesiennej porze,
Gdy słońce krwawi gór złote czoła,
Stoi z Shakespearem w rycerskim dworze
I stare duchy — zaklęciem woła.
A kiedy zima swe białe szaty,
Niby śmiertelnych brytów całuny,
Nad ziemią ściele, — wstaje skrzydlaty
O bladem świetle zorzowej luny
I w Bogów gronie —
W polarnym świcie
Siada na tronie
W Walhalli szczycie!
W koronie zorzy,
Posłannik Boży!...

Bragesa hąrfę trzymając w dłoni,
Walki i gromy — As i Alf dzwoni,
A nuta skrzydłem śnieżnej zamieci
W Waláskjalf stronę — atomem leci! —

Lecz wyżej! — wyżej! — nad wszystkie chwały,
Dokoła których światy błyskają —
Których nie skreślą ludzkie chorały —
I tam, gdzie ziemskich głosów nie znają —
Wyżej! — och wyżej! — w nadświatów szczycie, —
Ojczyzna wieszcza! — w wieczności świcie!

Gdzie już ustały w walce żywioły
W dziedzinie prawdy, —- pokoju w górze!...
Gdzie kołysają w zgodzie anioły
Świętego Jana — w tej samej chmurze,
Na której Balder i duch Sokrata,
Z ufnością płyną do Boga świata!...
Gdzie niewinności aniołki białe
U Herkulesa pałki zawieszą
Liljowe wieńce — na Bożą chwałę,
Do której spieszą
W niebiańskie strony — —