Wyraźne piętno to z Bożej dłoni! —
Czemum nie zważał na to widzenie? —
Wyziew się snuje po życia błoni,
Trujący wiosnę, — słońca promienie; —
Z grobów się naszych wyziew ten bierze,
Chociaż na grobach go marmur strzeże! —
Ale zniszczenie, to duch jest życia,
Niczem niewstrzyman, płynie z ukrycia.
Która godzina? — mów, Ty, na straży!...
Czy noc ta nigdy już nieprzepłynie? —
Palącą raną księżyc się żarzy
I gwiazdy błądzą w niebios wyżynie.
Jakby zmówiony z boleści życiem
Z mego błagania drwi puls swem biciem —
I niezmierzone, w tych pulsach zwarte
Boleści ranią — serce rozdarte!
Serce?... w mej piersi serce już kona —
Już urną tylko! — w urnie popioły! —
Zielona Herto — otwórz ramiona
I weź tę urnę w objęcia poły! —
Zwietrzeje przecież w mogile! — Boleści
Ziemi niech ziemia w sobie pomieści! —
Tutaj podrzutek czasu; — tam może
Zobaczy Ojca — w nad gwiazd przestworze![1]
W ciemnej pomroce — kołem rozlana —
Umarła głębia, — i jak myśl Pana,
W formie i w duchu, — niezrozumiana.
- ↑ Wiersz zatytułowany „Melancholia“ jest bardzo dla swej formy poetycznej cenionym ustępem Tegnéra. Poeta napisał go w chwilach, kiedy rzeczywiście już czarnem skrzydłem melancholii umysł jego zaczynał się osłaniać.
Jest to bolesny i cierpki wyraz — westchnienie chorej i błąkającej się duszy — żałobna skarga złamenego na duchu poety. Mimo żałości i rozstroju, jakie w wierszu tym się odzywają, — widny przed nami jeszcze wieszcz skandynawski w niedogasłego geniuszu koronie, wieszcz pierwszorzędny, którego Szwecya tak ukochała.