Nie dopuści do pościeli
Ziemskiej troski w tej godzinie, —
Błogą ciszą cię oddzieli
I do nieba duch twój spłynie!
P.
Czyj to grobowiec? — widzę, że tu w ziemi
Świeżo kopany, — że wiosna trawami
Nie zdążyła go okrążyć swojemi, —
Jak stare rany pokrywa bliznami.
O.
Grób to jest obcej — z północnej krainy,
Błękitnych oczów, — grób matki, co chciała
Poić się ciepłem uroczej dziedziny; —
Ale za późno! — wyżej uleciała!...
P.
Biedna! — przyjaźni — rodzinie wyrwana
Uszczknięta lilia w róż północnych błoniu,
Tutaj opadła, i ledwo spłakana
Żałoba, — znajdzie ten grób na ustroniu!...
O.
Sercem północy swe strony kochała,
Ojców doliny, na których urosła,
Śmiertelnem okiem żegnając szukała —
I wzrok do gwiazdy północnej zaniosła!
P.
Tak młoda — piękna — do szczęścia zrodzona,
Na obcym brzegu już prochem się stała —
I bez pociechy do grobu zniesiona —
Ojca ni matki przy sobie nie miała!