sach myśleli oni głównie o korzyściach pieniężnych, a gdy im się cokolwiek lepiej powodziło, nie wystarczało im nigdy równouprawnienie z chrześcijanami. Chcieli być koniecznie narodem uprzywilejowanym, „wybranym“, „świętym“; „osobliwym“, jak im Mojżesz obiecał, za co niejednokrotnie pokutowali“.
Mądrymi nie byli żydzi nigdy w polityce, nie zastanawiali się nigdy nad swojem położeniem. W głowie utkwiła im nadzieja opanowania całego świata, marzą ciągle o zniszczeniu wszystkich innowierców, aby oni mogli zasiąść na tronie Europy Azyi, Afryki i t. d.
Ezdrasz i Nehemiasz uratowali wprawdzie, swój nieszczęśliwy naród od zagłady, złączyli rozbitków w jedną całość, ale nie dali im szczęścia.
Rząd żydowski czuwał i czuwa dotąd bezustannie nad swoim narodem, bo wierzy tak samo jak on, w zwycięstwo Zakonu Mojżeszowego.
Od czasu do czasu, przynajmniej raz na sto lat, zjeżdżają się wszyscy wodzowie żydów na grobie „świętego rabi Symeon-ben Judy“ i rozpatrują skutki działalności swojego ludu, o czem dowiedział się znakomity pisarz polityczny, Anglik John Readclef. O czem wodzowie żydowscy rozprawiali na ostatnim zjeździe, opowiadał on w swojej książce pod tytułem „Historyczno-polityczne opowiadania