Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom I.djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

W najbliższem sąsiedztwie starego dworca Publiusza Kwintyliusza, na tej samej ulicy, ciągnącej się u podnóża Pagórka Ogrodów, znajdował się dom Tulii Kornelii, młodej wdowy po starym prokonsulu.
Wysoki mur nie zasłaniał białej, z marmuru zbudowanej willi przed oczami przechodniów. Wchodziło się do niej wprost z chodnika bazaltowego, biegnącego wzdłuż domów wązkim, podwyższonym pasem.
Nazajutrz, około godziny ósmej zrana, zatrzymała się przed tym pałacykiem złocona lektyka, niesiona przez czterech niewolników kappadockich, których poprzedzał wyrostek, pełniący służbę laufra.
— Zawołaj odźwiernego! — odezwał się z po za jedwabnych firanek, ozdobionych złotemi frędzlami, głos zmęczony.
Chłopiec pobiegł do drzwi, uderzył w nie młotkiem, a kiedy się klapa, otwierająca okrągły otwór