Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom I.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

wycięty na dole powyżej progu, odsunęła, krzyknął:
— Przesławny Marek Kwintyliusz Warus rozkazuje ci, abyś stanął przed jego obliczem.
Natychmiast zaskrzypiały rygle i przed domem ukazał się otyły, wypasiony niewolnik z długą trzciną, zakończoną złotą gałką.
— Wywoływacz[1] niech oświadczy swojej pani, że pretor Kwintyliusz złoży jej za godzinę hołd poranny — wyrzekł Marek, nie wychylając głowy z po za firanek.
Odźwierny przyłożył rękę do piersi, a lektyka oddaliła się szybko.
W chwili, kiedy Marek Kwintyliusz wydawał polecenie jej niewolnikowi, wychodziła właśnie Tullia Kornelia z pokoju sypialnego. Ubrana w białą jedwabną tunikę, sięgającą aż do kostek, i w czerwone, lekkie sandały, przeszła do gotowalni, gdzie czekała na nią służba z przyborami tualetowemi. Wysoka, zbudowana bez zarzutu, nie liczyła więcej nad lat dwadzieścia pięć. Płaszcz rozpuszczonych czarnych, lśniących włosów okrywał jej okrągłe, obnażone ramiona.

— Pozdrowienie tobie, pani! — odezwały się równocześnie trzy niewolnice egipskie.

  1. „Wywoływacz“, rodzaj sługi, którego czasy nowsze nie znają. Wywoływacz (nomenclator) oznajmiał w domu gości, a na ulicy, idąc obok lektyki, zwracał uwagę pana na mijające go osoby. Do czynności tej wybierano tylko niewolników, obdarzonych bardzo dobrą pamięcią.