Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom I.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

Hiparchos przesunął białą rękę po długiej brodzie i czytał:
„Gdy podczas podróży morskiej wysiądziesz na brzeg, wówczas podejmiesz z piasku muszelkę lub cebulkę. Ale zabawiając się w taki sposób, spoglądaj pilnie na okręt, aby cię nie odjechał. Bo gdy sternik zawoła, wówczas musisz rzucić wszystko, coś pozbierał, i biedz za jego głosem. Tak samo ma się rzecz z życiem. Żonę i dziecko opuścisz, kiedy śmierć na ciebie skinie. W starości nie oddalaj się zbytecznie od okrętu“.
— To znaczy... — chciał filozof tłómaczyć.
— Rozumiem — wtrąciła Tullia, biorąc ze stolika grubą, złotą szpilkę. — Dalej!
Egipcyanka splotła już włosy pani, zawiązawszy je z tyłu w węzełek grecki. Jej pomocniczki, dwie młode niewolnice zbliżyły się z gorącem żelazkiem.
— Ostrożnie! — wyrzekła Tullia i zagłębiła ostrą szpilkę w ramieniu tej, która nachyliła się nad nią pierwsza.
Dziewczyna zagryzła wargi z bólu, ale nie wydała z siebie najlżejszego głosu.
Hiparchos czytał dalej:
„Mężczyźni nazywają niewiastę już w czternastym roku życia panią. Gdy kobiety miarkują, że całą ich zasługą jest wspólne pożycie z mężczyznami, wówczas zaczynają się stroić, pokładając nadzieje swoje na błyskotkach. Należałoby zwrócić ich uwagę na to, że zasługują tylko wtedy na szacunek, gdy zachowują się skromnie i uczciwie.“
— Ten wasz uwielbiony Epiktet myślał widocznie tylko dla siebie, kiedy jego mądrość nie