Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom I.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

obecnym w obozie pretoryanów przy poświęceniu nowego sztanduru. Boski Marek Aureliusz przemówił serdecznie do naszej dzielnej gwardyi, dziękując jej za waleczność w wojnie z Partami.“
— Opuść wiadomości dworskie — wtrąciła Tullia. — Zobacz, czy niema dziś jakiego ciekawego widowiska.
Hiparchos czytał dalej:
— Z Afryki przybyły cztery słonie, które trybun Publiusz Kwintyliusz Warus nabył z zamiarem pokazania ich obywatelom Rzymu w dniu igrzysk pretorskich.
— Publiusz Kwintyliusz? W takim razie wrócił już trybun do stolicy...
— Mówił mi klient Lucyusz, że przesławny trybun znajduje się od dwóch dni w Rzymie.
— Czy nie wiesz, gdzie zamieszkał?
— W starym dworcu, obok nas.
Tullia uniosła palcami suknię i pokazując na niej przypalone miejsce, zapytała:
— Kto dziś prasował? Czy ty, Mimut?
Młoda niewolnica, z dużemi, piwnemi oczyma gazeli, przypadła do jej stóp z cichym jękiem.
— Ty wiesz, pani — szepnęła pobladłemi usty.
Tullia klasnęła w ręce. A gdy na znak ten wbiegł do gotowalni wywoływacz, rozkazała:
— Obnażysz Mimut, przywiążesz ją do słupa i każesz ją dozorcy osmagać. Czy nie pytał jeszcze nikt o mnie?
— Przesławny pretor Marek Kwintyliusz zapowiedział pozdrowienie — odpowiedział niewolnik, chwytając dziewczynę za włosy.