Bramą Appijską wysunęła się zakryta lektyka, otoczona liczną świtą niewolników.
Tuniki służby nie olśniewały przechodniów jaskrawością barw i bogactwem złotych haftów. Czarne, pozbawione wszelkich ozdób, przypominały żałobny strój członków towarzystw pogrzebowych.
Na ponury orszak spoglądały z obu stron słynnej drogi Appijskiej, łączącej Rzym z południową Kampanią, grobowce kilku wieków.
Całe rody patrycyuszowskie spoczywały razem z klientami i wyzwoleńcami w pobliżu stolicy, czuwając, podług wiary ludu, nad szczęściem potomnych.
Obok starych wież, piramid i zwykłych płyt kamiennych, pokrytych pleśnią i mchem, świeciły wspaniale mauzolea, zbudowane w formie świątyń. Prowadziły do nich szerokie wschody, zdobiły je kolumny, figury alegoryczne, posągi i tablice z napisami.
Nieruchome cyprysy strzegły prochów zgasłych
Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/007
Ta strona została uwierzytelniona.
VII.