Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

naszego Boga. Ale nadaremnie straszą nas krzyżami, stosami i zwierzętami cyrku. Historya nasza zaczyna się wczoraj, a jest nas już tylu, iż gdybyśmy dziś, jutro postanowili odmówić państwu podatków i żołnierza, wówczas przekonaliby się ci, co się pysznie panami świata zowią, że są nędzarzami bez naszej pomocy. Dowiedzieliby się, że chrześciaństwo przeniknęło do senatu i legionów, do sądów i szkół, rozszerzając się z szybkością prawdy, oczekiwanej gorąco! Tęsknota ludzkości, spragnionej, lepszej, szlachetniejszej wiary, roznosi nasienie naszej nauki na cichych skrzydłach po całem cesarstwie, a gdzie to nasienie padnie na płaczące serce lub zwątpioną duszę, tam wykwita wszędzie nowy chrześcianin, nowy apostoł i męczennik. Nie jesteśmy już sektą. Kościołem jesteśmy wielkim, potężnym, burzą jesteśmy, która idzie nad światem bez wycia wichrów i bez łoskotu padających drzew, a mimo to obraca wniwecz złocone świątynie i depce możnych bogów. Krzyż nasz błyśnie niebawem na koronach monarchów i na szczytach pałaców!
W miarę, jak Felix mówił, rozgrzewał się jego głos i ożywiała się twarz. W jego zmęczonych oczach błyszczał ogień młodego zapału.
— Do nas należy świat — zawołał, podnosząc rękę do góry — bo my niesiemy zmęczonej ludzkości słowa żywej wiary, szczerej nadziei i szlachetnej miłości; my dajemy zwątpiałym nowe światło, a nieszczęśliwym zmiłowanie...
Z podziwem patrzyła Mucya, której wzrok nie schodził z jego ust, na retora. Inaczej przemawiał ten afrykańczyk, niż sceptyczni, dowcipkujący filo-