Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

wy serca? Wojna jest rzemiosłem okrutnem, ale tylko na polu obowiązku. Nie my, żołnierze, pastwimy się z przyjemnością nad zwyciężonym. Mów, wysłucham cię z tą miłością, do jakiej masz odtąd prawo.
Mucya wahała się jeszcze, potem mówiła szybko, jak gdyby chciała zrzucić z siebie czemprędzej przykre brzemię:
— Jedna z moich ulubionych niewolnic dostała się w moc prefekta miasta... pretor skaże ją na pożarcie przez głodne lwy... Ona była mi wierną towarzyszką...
— Chcesz ją ocalić? — zapytał Publiusz.
— Stara matka mojej Mimut nie przeżyłaby jej śmierci okrutnej... Ulituj się nad nieszczęściem tych biednych ludzi...
— Jeżeli jej przestępstwo zasługuje na pobłażliwość, zrobię wszystko, żeby owa niewolnica wróciła do ciebie.
— Ta nieszczęśliwa modli się do boga chrześcijan...
— Aaa...
Publiusz zatrzymał się nagle, jakby usłyszał coś bardzo strasznego, i spojrzawszy na Mucyę wzrokiem przerażonym, wyrzekł:
— Ty wstawiasz się za chrześciańką, ty, Kornelia?
— Wszakże to ludzie, Publiuszu? — odpowiedziała Mucya z cicha.
— Ludzie? to karygodni sekciarze, którzy zagrażają spokojowi Rzymu. Wiary naszych przodków nie szanują, cele państwa lekceważą, z urzą-