Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
XII.

Publiusz zabawiał dalej lud rzymski...
Nakarmiwszy go i napoiwszy obficie po egzekucyi chrześcian, ucieszył jego oczy walką stu zwierząt, które szarpały się i pożerały z taką wściekłością, że piasek areny stracił szybko swoją barwę.
Zapach krwi unosił się w górę, a panowie świata wdychali go z rozkoszą smakoszów, odurzających się silnym narkotykiem. Oczy ich świeciły, nozdrza latały.
Ryk dzikich bestyj i okrzyki publiczności tworzyły wrzawę tak ogłuszającą, iż sąsiad nie słyszał głosu sąsiada. Dopiero kiedy się mordowanie skończyło, mógł się Publiusz zwrócić z zapytaniem do Serwiusza:
— Czy nie mylą cię ślady, które odnalazłeś?
— Wiem na pewno, że Tusnelda żyje i przebywa w Rzymie — odpowiedział Serwiusz — uprowadził ją z więzienia pasztetnik Fabiusza, który się nad jej dolą ulitował i ukrył ją gdzieś na przedmieściu. Wiadomości te mam od jednego z wyzwoleńców poborcy.
— Gdyby ów wyzwoleniec chciał świadczyć, mógłbyś wnieść skargę przeciw Fabiuszowi — zauważył Publiusz.