Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom II.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

zówki? Powiedz i ty, czego twoja mądrość uczy? Uciszcie się!
Stoik, nie zmieniając postawy, odparł, kiedy filozofowie zamilkli:
— Nauka moja nie potrzebuje słów. Mówi za nią dostatecznie postępowanie boskiego Marka Aureliusza, naszego ucznia i wyznawcy.
Nazwisko starszego cesarza wpadło jak przestroga pomiędzy biesiadników. Obejrzeli się wokoło, jakby się obawiali, że wymówione imię może przywołać jego właściciela. Nawet Lucyusz Werus stracił na chwilę swobodę.
Ale tylko na chwilę.
— Że masz rozum chytry, a język ostry i giętki — wyrzekł — o tem wiemy wszyscy. Syllogizm jest siłą twojej mądrości.
— Niech nas zabawi jakim syllogizmem — zawołał Marek.
— Syllogizmem, syllogizmem — domagali się senatorowie.
Stoik uśmiechnął się złośliwie.
— Chcesz, żebym ci dowiódł, że jesteś bydlęciem? — zapytał, zwracając się do Marka.
Wesoły pretor zawahał się, nie wiedząc, co na zuchwalstwo filozofa odpowiedzieć.
Ale już wołano zewsząd:
— Dowiedź mu, dowiedź!
— Słucham — mruknął Marek, udając zaciekawienie.
— Bydlę ma głowę i nogi, i ty masz głowę i nogi: więc jesteś bydlęciem — mówił stoik głosem spokojnym.