Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Północ już dochodziła, a Serwiusz nie czuł potrzeby spoczynku, chociaż biegał od świtu do wieczora, zagrzewając tajną straż do starannych poszukiwań.
Groźba imperatora i Publiusza poskutkowała.
Mimo wygranej wazy murryńskiej, wypuśicł prefekt Rzymu całą sforę szpiegów na miasto, przykazawszy im surowo, żeby mu dostawili Tusneldę żywą, albo odnaleźli dowody śmierci.
Już drugi dzień tropiły psy gończe, przetrząsając wszystkie nory i dziury stolicy, znane tylko policyi. Nie było podejrzanego domu, któregoby nie obwąchały.
Jutro miały się rzucic na przedmieścia.
Serwiusz spoczywał w małym pokoiku sypialnym na krześle, oparłszy głowę na dłoni. Miał na sobie zbroję, a niej złoty łańcuch zasługi wojskowej i szarfę wyższego oficera. Obnażony miecz leżał na jego kolanach.