Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Mucya, Mucya!...
Wszystkie marzenia o dalszem życiu splótł z tą dziewczyną, umieściwszy ją w samym środku uczuć tkliwych. Co było w nim miękkiego, człowieczego, przelał na nią, szczęścia jej pragnąc więcej, niż własnego.
Klęcząc u stóp Romy, przyciskał obie ręce do piersi, jakby chciał stłumić ból, który kąsał jego serce z wściekłością podrażnionej żmii.
On miał ją oddać w ręce kata, on?...
Objąwszy kolana Romy, mówił szeptem umierającego:
— Za wiele odemnie żądasz, Rzymie...
— A jednak...
Pobłażliwość dla uporu patrycyuszki rozzuchwali innych chrześcian i przesąd wschodni rozszerzy się po cesarstwie z szybkością zarazy. Obywatel rzymski nie ma prawa poświęcać dobra państwa dla szczęścia osobistego; patryota powinien zdusić serce, wydrzeć je z piersi, jeśli jego pragnienia pozostają w niezgodzie ze sprawami ojczyzny.
Tak pojmowali obowiązki swoje przodkowie Publiusza, a on wahał się...
Spojrzał na oblicze Romy i pytał jej o radę w położeniu okrutnem. Usta bogini, zawarte szczelnie, pogardliwe, nieubłagane, nie zachęcały go do litości uśmiechem łagodnym; oczy jej, patrzące w dal, nie zdawały się dostrzegać jego rozpaczy. Tyle milionów ludzi poległo dla jej sławy na krwawych polach, a ona nie zapłakała ani razu.
— Bądź Rzymianinem! — odpowiadało to oblicze surowe. — Czas przejdzie po twojej boleści, iż