Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Pałac sądów na głównym rynku otaczał wielki tłum ludu. Wszyscy próżniacy stolicy wylegli na place i ulice, czekając niecierpliwie na ostatni akt tragedyi, rozgrywającej się przez trybunałem pretora Kwintyliusza.
Narzeczony sądził narzeczoną.
Ruchliwi obywatele rzymscy zachowywali się dziś spokojnie. Groza położenia odebrała im mowę. Czuli oni, że za temi murami dzieje się coś takiego, co historya zapisze na kartach swoich ku wiecznej pamięci potomnych.
Sprawiedliwość walczyła z miłością...
Kto zwycięży?
Wprawdzie odpowiadała przeszłość na to pytanie licznemi przykładami zaparcia się uczuć osobistych na korzyść dobra powszechnego; ale ta przeszłość była tak daleka, iż nie mogła służyć za wskazówkę.
Ojcowie, poświęcający córki na ołtarzu ojczy-