Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

Południa, grożąc potędze imperatorów. Germanowie! Mówi do was nie prefekt i rycerz rzymski, lecz syn naczelnika plemienia germańskiego, wasz brat i wódz prawowity. Prefekt złożył oznaki godności swojej u stóp tronu Marka Aureliusza, wódz zaś germański pyta was, braci swoich: Kto wróci ze mną do lasów ojczystych, aby zemście ludów, znieważonych przezwiskiem barbarzyńców, przybyło kilka tysięcy mężnych ramion.
Słowa Serwiusza były tak niespodziewane, że odebrały legionistom mowę i ruchy. Oczami szeroko otwartemi spoglądali na niego, nie zdając sobie w pierwszej chwili sprawy z doniosłości jego wezwania. Chyba się przesłyszeli, albo prefekt doświadcza ich wierności... Wszakże Serwiusz Klaudyusz Kalpurniusz nie przyznawał się nigdy publicznie do narodowości germańskiej, uchodząc za pana rzymskiego...
— Nie wierzycie? — zawołał Serwiusz, domyśliwszy się powodu milczenia. — Nie ufacie prefektowi rzymskiemu?
Wziął z rąk jednego z chorążych główny sztandar i zerwawszy z niego złotego orła, cisnął go w śnieg, mówiąc:
— Niech tak runie potęga Rzymu, niech się jego imperator wije pod kopytami naszych koni!
Teraz dopiero zrozumieli żołnierze, że przemawia do nich nie prefekt rzymski, lecz zbuntowany Germanin.
I nagle rozbrzmiał wokoło brzęk mieczów i włóczni, górujący nad niechętnym pomrukiem znacznej