Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

ostałby się Rzym ani jednego dnia przed siłą Germanii. Ale Serwiusz był zanadto dobrym żołnierzem, żeby nie wiedział, iż wojna jest tak samo sztuką, jak każde inne rzemiosło. Trzeba je umieć, by pokonać przeciwnika.
Kiedy tak siedział i patrzył w zakrytą przyszłość, uczuł na oczach miękką rękę.
Nie podnosząc głowy, przycisnął tę dłoń do ust i wyrzekł głosem stłumionym:
— Noc wzywa cię do spoczynku, Tusneldo. Czeka cię jeszcze daleka droga.
— Większe niewygody czekają ciebie, najdroższy, a mimo to czuwasz — odpowiedziała Tusnelda.
— Jest rzeczą męża myśleć za niewiastę.
— A rzeczą niewiasty stać obok męża w chwili ciężkiej.
— A jednak chciałaś mnie opuścić dla owego boga wschodniego.
— Przysięgłam, Serwiuszu, że oddam głowę, gdy jej odemnie zażądają.
— Nie czynię ci z tego zarzutu, bo rozumiem, że mogłaś w grobach chrześciańskich stracić ochotę do życia, ale teraz, kiedy cię wydarłem z paszczy śmierci, żądam myśli twoich i uczuć dla siebie.
— Nie przestałam być chrześcianką, Serwiuszu — szepnęła Tusnelda.
— Przeszkadzać ci nie będę. Módl się do owego boga wschodniego, skoro ci on do szczęścia potrzebny, czyń to jednak w taki sposób, żebyś się nie naraziła na gniew naszych kapłanów i nie za-