Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

na Pole Hańby, jak córkę wyrodną. Rzym zaparł się ciebie.
— A jednak jest on kołyską przodków moich — odpowiedziała Mucya głosem złamanym.
— Dla ciebie chciał być grobem niesławnym,
— I ten grób niesławny byłby w ziemi rzymskiej.
Serwiusz milczał przez jakiś czas, potem ciągnął dalej:
— Do Rzymu, na śmierć haniebną cię nie odeślę. Może troski, które ściągają się chmurą coraz gęstszą nad głową Marka Aureliusza, odmienią jego serce i nauczą go pobłażliwości dla Boga wydziedziczonych. Wówczas wrócisz do ojczyzny, abyś była kapłanką ogniska domowego Publiusza. Dla niego to bronię twojej głowy szlachetnej.
Lekki rumieniec pokrył bladą twarz Mucyi.
— On nie przestanie być nigdy Rzymianinem — szepnęła.
— I kamienie kruszeją pod cierpliwą dłonią czasu — wyrzekł Serwiusz. — Bądź dobrej myśli i zapomnij o trwodze dni przebytych.
Nachylił się i wziąwszy Mucyę na ręce, jak dziecinę, zaniósł ją na konia.
Ona nie opierała się.
— Przebacz, Serwiuszu, niewdzięcznej — wyrzekła — że nie umie ocenić twojej dobroci; ale tęsknota za Rzymem stłumiła we mnie wszystkie inne uczucia.
Jechali obok siebie w milczeniu, wsłuchani we własne myśli Germanina dziwiła miłość ojczyzny, której nawet doznana krzywda nie zdołała zgasić; Rzymianka bolała nad swojem położeniem, zmusza-