Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

wyzwoleńca, nieznaczną śrubkę w machinie państwowej, wynagradzała złotą blaszką z podobizną imperatora. Nazwisko Kwintyliusza zapisze historya na swoich kartach nieśmiertelnych, imię zaś Rufiusza zmiesza się z milionem innych, które czas cisnął do otchłani zapomnienia. Jakżeż mieć żal do tego biedaka, że pociesza się szczęściem innych światów?...
— Jeżeli ci bogowie twoi pozwalają dochować przysięgi, złożonej sztandarowi — odezwał się Publiusz po dłuższem milczeniu — to módl się do nich w chwili ciężkiej.
Rzekłszy to, dotknął ręką głowy Rufiusza i zeszedł wolno z wieży.
Nie śpieszył się, nie kazał rozbudzić legionu, chociaż wiedział, że Germanowie ukażą się ze wschodem słońca po drugiej stronie Dunaju. Niech sen da żołnierzowi siły, których będzie jutro potrzebował. Przed nagłym napadem bronią obozu straże...
I jak skazaniec, znużony długiem czekaniem na wyrok, staje się obojętnym na wszelkie groźby, tak uczuł się Publiusz nagle spokojnym. Obszedłszy jeszcze raz główne bramy, udał się do swojego mieszkania, spoczął na łożu i zasnął natychmiast.

................

Jeszcze wschodzące słońce nie ozłociło wód Dunaju, kiedy w obozie rozbrzmiały pobudki bojowe. Szybko wdziewał na siebie żołnierz suknie i zbroje, bo niezwykłe wzywały go dźwięki. Ponury głos tu-