Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/057

Ta strona została uwierzytelniona.

poczywający w Italii po wyprawie na Partów, dopełniony świeżemi siłami. Gladyatorów i niewolników skarbowych uzbroił Marek Aureliusz, szkoły szermierskie i więzienia kazał otworzyć, nie pogardziwszy nawet zbrodniarzem. Kto posiadał dwoje zdrowych ramion, ten przestawał być zabójcą, oszustem, złodziejem, byle się legiony, porwane przez zarazę, znów zabliźniły.
Aby zaś obywatel uboższy, wycieńczony przez nieurodzaj ubogiego roku, nie sarkał na nowe podatki, wystawił cesarz-filozof całą ozdobę swojego pałacu na sprzedaż publiczną.
— Dwadzieścia tysięcy za miecz boskiego Tytusa! — wołał podkomorzy. — Kto da więcej? Nie skąpcie pieniędzy na wzmocnienie legionów, od ich bowiem dzielności zależy spokój waszego ogniska. Gdy one runą, zdepce stopa barbarzyńców i wasze szczęście. Kupujcie, kwiryci, kupujcie! Hojność wynagrodzi wam po ukończeniu wojny łaska boskiego imperatora.
Głównie ostatnia obietnica przyśpieszyła licytacyę.
Do stołów cisnęli się celnicy, adwokaci i przedsiębiorcy budowli rządowych, którzy grabili zbyt bezczelnie w prowincych. Ten chciał przejednać rząd za chciwość nadmierną, ów za gwałt, wytoczony przed trybunał pretorów, trzeci, żądny zaszczytów, mniemał, iż płacąc za drobiazg znaczną sumę, zwróci na siebie uwagę rozdawców godności i tytułów.
I zbogaceni kupcy otworzyli kiesy szeroko. Bo schlebiało wyzwoleńcowi, że jego żona będzie