Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

gaczów najazdu i zaprzysięże nowe przymierze, wówczas przebaczę mu jego zuchwalstwo i otworzę dla najuboższych jego narodu Recyę, Noricum i Panonię. Niech pomogą odbudować krainę, którą zniszczyli. Tego buntownika Serwiusza pominą senatorowie przy układach. Żądam, by go Wadomar wydał żywego w moje ręce.
Frontona nie zdziwiły bynajmniej rozporządzenia cesarza, domyślił się bowiem odrazu, dokąd zmierzają. Najgwałtowniejsi imperatorowie rzymscy uginali bez namysłu hardego karku przed koniecznością, gdy tego wymagało dobro państwa. Usunąwszy chwilowe niebezpieczeństwo, oddawał później sowicie upokorzeniem za upokorzenie. Ich obrażona duma miała długą i mściwą pamięć.
— Jutro ze wschodem słońca — mówił Marek Aureliusz dalej — złożą kapłani wszystkich wyznań, uznanych przez Rzym, ofiary swoim bogom. Na Kapitolu będę błagał sam władcę Olimpu o łaskę dla cesarstwa. Za trzy dni wyruszę w pole, pod Akwileę, by wolę moją poprzeć siłą. Jeszcze nie zgasł wśród barbarzyńców urok legionów.
Skinął ręką na znak, że rozporządził już wszystko, i odwrócił się od Frontona. Gdy został sam, spoczął ociężale na krześle i ukrył twarz w dłoniach.
Nie był nigdy żołnierzem, ani z temperamentu, ani z wychowania. Kształcony od lat najmłodszych przez stoików greckich, przenosił życie kontemplacyjne nad czynne. Najszczęśliwszym czuł się w letniej rezydencyi, w górach albańskich, gdzie otoczony słynnymi mędrcami swojego czasu, zdala od