Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy twój bóg wyznaczył miejsce, w którem lwy mają rzekę przepłynąć?
— Mówił tylko o Dunaju — mruknął szarlatan.
— W takim razie możemy sobie jego względy zaskarbić — wyrzekł cesarz, a spostrzegłszy Publiusza, rozkazał:
— Boski Lucyusz Werus wyda w ręce trybuna Juliusza ze swojej stajni dwa lwy największe. Trybun uda się z nami natychmiast do Aquincum[1], dokąd barbarzyńcy jeszcze nie dotarli i wrzuci królów pustyni do Dunaju. Niech się śpieszy, ażebym miał przed wschodem słońca wiadomość o przebiegu ofiary.
A kiedy Publiusz nie odchodził, dodał:
— Czekasz na hasło nocne?... „Nadzieja“!,.. Jutro przed świtem stawisz się na radę wojenną.
— Wy — zwrócił się do astrologów i wróżbitów — nie zmrużycie nocy dzisiejszej oka. Niech wam gwiazdy odsłonią przyszłość zakrytą.
Skinął ręką na znak, że chce zostać sam i pochylił się nad zwojem papieru.

Wiódł od roku twarde życie obozowe, poddając się bez szemrania jego niewygodom. Przemógł w sobie wstręt do rzemiosła wojennego, nagiął kruche ciało do posłuszeństwa, sypiał w namiocie, jadł proste potrawy, szedł pieszo obok żołnierza, jak wszyscy wielcy wodzowie Rzymu. Naśladował sumiennie cnoty imperatorów-wojowników, lecz geniuszu ich nie mógł wziąć w siebie. Bogowie nie

  1. Dzisiejsza Buda: Contra Aquincum Peszt.