Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
XVII.

Bez radości witał nazajutrz wojownik rzymski duże, białe, promienne słońce, lejące na ziemię potoki ciepła i światła. Co cieszyło rolnika, dbałego o wczesny sprzęt, to przepełniało niepokojem żołnierza, zakutego w suknie żelazne.
Stroskanem okiem szukali trybunowie na widnokręgu obietnicy deszczu. Ale błękitów niebieskich nie mąciła najlżejsza chmurka. Duszne od samego rana powietrze zapowiadało dzień skwarny.
Nadomiar pozwolił Marek Aureliusz, cofając się bez planu, prześcignąć się Markomanom o kilka mil od Strigonium i przyprzeć do muru, który uniemożliwiał zmianę stanowiska.
Wyminąwszy wojsko rzymskie, zajęli barbarzyńcy trzy boki nieregularnego czworokąta, zamkniętego od zachodu, północy i wschodu rzeką Arabo i Dunajem. Bok czwarty, jednostajna płaszczyzna, ciągnąca się wzdłuż stoków pasma gór, został się dla legionów, tak ściśniętych niewygodnem położe-