Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

wochwalstwa, żądamy, by się rozkazy cesarskie stały ciałem!“ dowiedziałby się o tem boski Teodozyusz w Konstantynopolu, a wówczas musiałby Jowisz ustąpić naszemu Barankowi. Znosząc bez oporu zuchwalstwo wrogów Kościoła, potwierdzamy sami kłamliwe wiadomości, któremi Flawianus zarzuca bezustannie dwory w Konstantynopolu i Wiennie. On to wmawia w rząd, że tworzymy w dawnej stolicy państwa mniejszość tak znaczną, iż nie warto się z nami liczyć. On i ten przebiegły Symmachus wprowadzają boskich imperatorów rozmyślnie w błąd, by opóźnić ostateczne zwycięstwo prawdziwego Boga.
Stłumiony gwar przeszedł po gromadce chrześcian. Spoglądali po sobie, przytakując mówcy głowami.
— A mówiłem — odezwał się jakiś szewc z fioletowym nosem pijaka — że trzeba było głosować na Prokopiusza. Gdyby on należał do zarządu gminy, nie bratałby się biskup z poganami.
Prokopiusz uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Jesteśmy sami winni — prawił dalej — że się poganie rozpościerają w Rzymie, jak gdyby nas wcale nie było. Oni rządzą w senacie, siedzą na Palatynie, mieszkają w najlepszych dzielnicach miasta, a my trzymamy się na uboczu i gnijemy w brudnych norach po zaułkach.
— I nasi zasiadają w senacie — zauważył młody żołnierz.
— Ale ilu?! — zawołał Prokopiusz gwałtownie. — Powinniśmy być wszyscy na Kapitolu, bo Rzym należy do nas. Wysłużyli go sobie nasi przodkowie