kiego stopnia, jaki zajmował w legionach, co poświadczała szeroka wstęga, opasująca mu biodra i złoty łańcuch z portretem cesarza Walentyniana, nie liczył więcej nad lat trzydzieści.
Snać obcym był wpośród gości Symmacha, stał bowiem sam na uboczu. Od czasu do czasu szły w jego stronę niechętne spojrzenia.
Wolno przesuwał się jego wzrok po głowach Rzymian, a potem zatrzymywał się dłużej na marmurowych posągach słynnych wodzów i obywateli, ustawionych wzdłuż ścian, jak gdyby porównywał żywych z umarłymi.
Pogrążony w myślach nie zauważył, że jeden z młodszych senatorów odczepił się od gromadki, z którą gawędził i zbliżył się do niego. Dopiero, kiedy usłyszał obok siebie głos przyciszony, zwrócił się w stronę patrycyusza.
— Bądź pozdrowiony w stolicy, znakomity wojewodo[1] — mówił senator — i niech ci miłość Rzymianek odejmie wkrótce pamięć rozkoszy, doznanych na dworze cesarskim.
— Za uprzejme życzenie dziękuję ci, przesławny pretorze — odpowiedział ten, którego senator nazwał wojewodą — ale nie sądzę, żeby się ono mogło spełnić.
— Widzę, że przynosisz do nas uprzedzenia doradców boskiego Walentyniana.
- ↑ Cesarze chrześciańscy wprowadzili mnóstwo nowych tytułów i godności. Miejsce dawnych trybunów legionów zajęli comites i duces. Dux odpowiadał germańskiemu Herzog, słowiańskiemu „wojewoda.”