Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/027

Ta strona została skorygowana.

Zamilkł, patrząc przez pewien czas w płomień ogniska. Potem wyciągnął ręce nad ołtarzem i mówił dalej głosem wzruszonym:
— W tobie, święty ogniu, wyobrazicielu cnót rzymskich, spoczywa ostatnia nadzieja czcicielów dawnego porządku. Dopóki się nasze matki, żony i córki zbliżać będą do ciebie z miłością i wiarą, dopóty nie przemoże pycha zabobonu wschodniego twoich wyznawców. Płoń wiecznie, czysty i nieśmiertelny, i bądź ową siłą tajemniczą, co skupia wszystkie myśli i uczucia członków rodziny naokoło jednego celu. Bądź łącznikiem między nami a duchami przodków, abyśmy nie zapomnieli o cnotach, które dały im panowanie nad światem. Przyświecaj nam wszędzie, przy pracy, w radzie i w boju, albowiem więcej, niż kiedykolwiek, potrzebujemy w chwili obecnej twojego ciepła ożywczego. Tobie cześć i chwała, święte ognisko domowe...
— Tobie cześć i chwała — powtórzyło szeptem kilkudziesięciu mężów.
Pierwsza część obrządku była dokonana. Reszta, właściwie zaślubiny, połączone z biesiadą, odbędą się w domu Flawianów.
W pół godziny potem, gdy na niebie gwiazda wieczorna zabłysła, otworzyły się bramy pałacu i z dziedzińca wysnuł się orszak weselny. Pochód rozpoczynał setnik straży miejskiej, prowadzący za sobą oddział pachołków, którzy szli w trzech rzędach miarowym krokiem regularnego wojska. Tuż za nimi tłoczyła się liczna gromada klientów Symmacha w togach, z wieńcami na głowie. Poprzedzali oni złoconą lektykę Fausty Auzonii, która spo-