Tłómacze nie odpowiadali, pisząc coś gorliwie na tabliczkach woskowanych.
Po jakimś czasie rzucił Grek przybyszowi z pod czoła spojrzenie badawcze i mruknął pod nosem:
— Zaraz!
I znów pisał i przeglądał dużą księgę, jakby w niej czegoś szukał.
— Mam wezwanie od naczelnika wydziału podatków miejskich — odezwał się przybysz.
Grek wziął z jego rąk pargamin, zaopatrzony woskową pieczęcią, oglądał go ze wszystkich stron uważnie, odczytał kilka razy, a przysunąwszy go towarzyszowi, wyrzekł niedbale:
— Nie wiem, czy Twoja Powaga[1] będzie mógł się widzieć z naczelnikiem skarbu miejskiego. Znakomity Rufiusz nie kazał już dziś nikogo przyjmować.
Mieszczanin spojrzał na tłómaczów wzrokiem niepewnym, jakby się namyślał, co uczynić, potem włożył rękę za tunikę.
Ruch ten wywołał na usta Greka uśmiech przelotny.
— Z dalekich stron przybywam — mówił mieszczanin. — Gdyby znakomici panowie chcieli mi ułatwić przystęp do przesławnego Rufiusza...
Znów spoglądał po tłómaczach bezradny.
— Możeby znakomity Rufiusz uwzględnił twoją drogę daleką, gdybym go o to poprosił — mówił Grek i wyciągnął z pod stołu rękę.
- ↑ „Twoja Powaga” (Gravitas), tytuł mieszczanina, który zasiadał w radzie miasta.