Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/089

Ta strona została skorygowana.

„Galilejczycy” chełpili się gorliwością w służbie Bożej i czystością obyczajów... Trzeba im dowieść, iż nie tylko ich „przewrotna wiara” posiada moc uszlachetnienia człowieka.
Wielcy twórcy potęgi rzymskiej nie wiedzieli nic o „przesądzie wschodnim”, a mimo to świecą ich cnoty na kartach dziejów, jak gwiazdy promienne.
I oto dlaczego zabłysły nagle na całym obszarze zachodnich prowincyj państwa, złączonych ściślej od wschodnich z przeszłością Rzymu, święte ognie i odżyło jeszcze raz stare pogaństwo z siłą pierwotną w chwili, kiedy sie jego powrotu już nikt nie spodziewał.
Kajus Juliusz Strabo, spadkobierca zwątpień, cynizmów i rozpusty kilku wieków, wychowaniec literatury greckiej modlił się codziennie, rano i wieczorem, przed ołtarzem domowym, sypiał na ubogiem posłaniu, ubierał się sam i jadał proste potrawy. Jego ojciec potrzebował do usługi osobistej większej ilości rąk, aniżeli on do zarządu całego domu. Jego dziad nie zastanawiał się nawet nad tem, czy kara, wymierzona niewolnikowi, boli, a on zalecał swojemu dozorcy pobłażliwość. Niech Galilejczycy wiedzą, że i ci, których oni pogardliwie bałwochwalcami nazywają, zarzucając im okrucieństwo względem ubogich i wydziedziczonych, posiadają cnotę miłosierdzia. Zalecali ją przecież swoim wyznawcom stoicy i neoplatończycy.
Dokonawszy ofiary porannej, przeszedł Kajus Juliusz po schodach marmurowych do pra-