cowni[1], dokąd udali się za nim lektor i dozorca.
Był to pokój, w którym najchętniej przebywał. Tu wydawał rozkazy rządcy i dozorcy, załatwiał sprawy z dzierżawcami dóbr, czytał, pisał, słuchał lektora i przyjmował bliższych znajomych. Tu miał bibliotekę, składającą się z kilkuset drogocennych rękopisów i otoczył się wszystkiem, co lubił.
Ktoby się znalazł w pracowni Kaja Juliusza, nie wiedząc, że to mieszkanie senatora, wziąłby ją za sklep handlarza starożytności.
Wzdłuż ścian stały szafy, a w nich, na półkach, ułożyła troskliwa ręka wielkie mnóstwo naczyń i sprzętów, pochodzących z różnych epok.
Były tam noże, półmiski, dzbany i amfory z czasów konsulów, miecze i naramienniki słynnych wodzów, złote i srebrne monety pierwszych imperatorów, naszyjnik cesarzowej Faustyny, czarki, gemmy i wiele innych osobliwości, poszukiwanych przez zbieraczów. Magnacką fortunę uwięził Kajus Juliusz w tych pamiątkach po dawnym Rzymie.
Usiadłszy w dużem krześle z poręczami, rzekł do starego Galla:
— Podasz mi tu śniadanie.
A zwróciwszy się do lektora, zapytał:
— Czy nie było pisma od konsula?
— Aureliusz Symmachus wzywa Twoją Przesławność na posiedzenie senatu — odpowiedział
- ↑ Pracownia — tablinum; dzisiejszy gabinet pana domu.