Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo w szczególny sposób wita służba Twojej Prześwietności wysłańców imperatora — odpowiedział wojewoda.
— Wywoływacz będzie za zuchwalstwo ukarany — mówił Flawianus — ty jednakże, wojewodo, nie zapominaj, że obraża boskiego i wiecznego imperatora, kto narzuca się niecierpliwie jego bezpośredniemu zastępcy. Twoją gwałtowność tłómaczy tylko młodość.
Poprawił fałd togi, oparł prawe ramię na poręczy krzesła i dodał tonem urzędowym:
— Oznajmił mi wywoływacz, że twoja sprawa nie cierpi zwłoki.
— Sprawa moja obchodzi tylko prefekta prefekta pretoryum — wyrzekł Fabricyusz.
A kiedy Flawianus, domyśliwszy się, że chrześcianin nie chce mówić wobec świadków, kazał pisarzom i liktorom opuścić salę, zbliżył się i zaczął:
— Sługa cesarski przyszedł do sługi cesarskiego...
Ostatnie dwa wyrazy podkreślił znaczącem spojrzeniem, które utkwił w twarzy prefekta.
Przez kilka chwil patrzyli na siebie dwaj dostojnicy uważnie. Chłodny wzrok prefekta odpierał bez trwogi groźbę płomiennych oczu wojewody.
— Prosiłem przesławnego Juliusza Strabona — mówił Fabricyusz po dłuższej przerwie — aby odwiódł Twoją Prześwietność od pogrzebu nieszczęśliwych, którzy padli ofiarą nieporządków ulicznych. Sądziłem, że sługa cesarski zrozumie powody mojej prośby.