Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

I znów podkreślił wyrazy „sługa cesarski” wymownem spojrzeniem.
Na policzki Flawiana wystąpił lekki rumieniec. Po raz wtóry przypominał mu Fabricyusz obowiązki jego urzędu, a on nie mógł skarcić zuchwalstwa tego młokosa, czuł się bowiem winnym wobec przedstawiciela rządu chrześciańskiego.
Urządzając pospołu z Symmachem demonstracyę pogańską, zgrzeszył rzeczywiście ciężko jako prefekt cesarski.
Przeto słuchał cierpliwie.
A Fabricyusz nie oszczędzał jego uczuć rzymskich. Podniósłszy głos, ciągnął dalej:
— Sługa cesarski powinien się był domyślić, że, nie życząc sobie owego pogrzebu, odgadłem wolę boskiego i wiecznego imperatora. Drażniąc rozmyślnie namiętności tłumów, opóźniacie wykonanie edyktu, którego już żadna siła tej ziemi nie cofnie. Nierozumnym uporem zmuszacie mnie do czynów gwałtownych.
Wydobywszy z za purpurowego pasa pargamin, podał go prefektowi.
— To własnoręczne pismo naszego pana Walentyniana objaśni Twoją Prześwietność — mówił — iż przybyłem do Rzymu z rozległem pełnomocnictwem. Oddaje ono w razie potrzeby pod moje rozkazy wszystkie urzędy Italii.
Ale Flawianus odsunął ręką dokument, który obniżał jego władzę.
— Prawdę słów twoich — odezwał się głosem chłodnym — potwierdza twoja bezwzględność, mło-