Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zanadto pilnie oglądasz i liczysz świątynie pogańskie — zauważył wojewoda, niezadowolony z zachwytu starca. — Pamiętaj, że to nie są domy Dobrego Pasterza.
— Dlaczegoby się Dobry Pasterz nie miał cieszyć, że ludzie umieją stawiać takie śliczne domy? Wszakże stworzył sam cudowny świat, piękniejszy od najpiękniejszego pałacu.
— Prosiłem cię tyle razy, żebyś przyjął chrzest święty. Potrzeba ci, jak widzę łaski naszego Pana Jezusa Chrystusa, abyś nareszcie zapomniał o przeszłości pogańskiej. Przyrzeknij mi, stary, że ochrzcisz się tej zimy.
Teodoryk drapał się w głowę i milczał.
— Dlaczego się opierasz? — nalegał wojewoda. — Nauczyli cię nasi kapłani, że święta woda zmywa z duszy człowieka jego dawne grzechy i gasi w jego sercu upodobania i namiętności pogańskie.
— Będzie dosyć czasu na przyjęcie świętego chrztu — odpowiedział żołnierz — kiedy mnie śmierć schwyci za gardło. Obmyty z grzechów przed samym zgonem, czysty i niewinny, stanę przed Barankiem miłosiernym i sięgnę bez obawy po koronę niebieską. Gdybym się teraz ochrzcił, mógłbym jeszcze dużo nagrzeszyć i poszedłbym do królestwa Dobrego Pasterza brudny, jak baran, który się w kałuży wykąpał.
— Dlaczego masz grzeszyć?
— A bo to się człowiek może powstrzymać od grzechu? Wypadnie komu połamać żebra, rozbić łeb,