Urwał... Odezwały się znów tuby, załkały płaczki. Jedna z nich wyciągnęła ręce do nieba i zawołała:
— Biada nam, biada!
— Biada nam, biada! — podjął chór niewiast, zawodząc coraz głośniej, rozpaczliwiej.
Skarga przebiła mur, utworzony z żołnierzów, rozlała się wokoło, a gdzie potrąciła o serce rzymskie, tam wydobyła jęk pokrewny.
Zdawało się, iż niezliczony rój pszczół przeleciał nad ludem. Szmer, zrazu niewyraźny, stłumiony, jak odddalony gwar zmieszanych głosów, rósł, zgęszczał się i nagle podniosło się do nieba tysiące rąk i z tysięcy piersi trysnął jeden wielki płacz, przesiąkły łzami.
— Biada nam, biada!
Było coś tak wstrząsającego w tym wybuchu gromadnej boleści, że wojewoda uchylił przed jej majestatem głowy.
Wrzawa opadała wolno, coraz cichsza, dalsza, a kiedy umilkła zupełnie, zadzwonił znów głos histryona:
.... zapłakali pospołu; Achilles rozpoczął:
Trzykroć wokoło zwłok objeżdżają końmi rączemi,
Łkając żałośnie; Tedyda okrutny im żal rozbudziła,
Piasek się zwilżył od łez i rynsztunki zwilżyły się mężów,
Opłakujących Patrokla, pogońcę nieporównanego.
Wśród nich syn Peleusza zawodzi i płacze najbardziej,
Dłonie mordercze składając na pierś towarzysza lubego...
Dalszy ciąg pieśni Homerowej przygłuszył turkot rydwanów, które wychodziły teraz z głównej bramy amfiteatru. Szły jeden za drugim, prowadzo-