Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

tylko ostatnią warownię zabobonów pogańskich, którą trzeba zburzyć, by nie przypominała wrogom prawdziwego Boga grzesznej przeszłości.
Ilekroć go z miasta dolatywał ów szum mnóstwa skrzydeł ptasich, ściągały się jego brwi.
Znał on przyczynę tego szumu. To weselili się poganie na stypie pogrzebowej, podejmowani przez senatorów pod gołem niebem, w ogrodach i na rynkach. Zaraz po spaleniu zwłok zasiedli goście z prowincyi pospołu ze stałymi mieszkańcami Rzymu do uczty.
Już północ dawno minęła, a oni bawili się tak swobodnie, jak gdyby w Konstantynopolu nie było Teodozyusza, a w Wiennie Walentyniana.
Wojewoda nie mógł zrozumieć, dla czego imperatorowie chrześciańscy postawili na czele rządu italskiego Flawiana i Symmacha. Wszakże ich miłość do starych podań Rzymu była znaną powszechnie. Ani prefekt, ani konsul nie ukrywali się ze swoją nienawiścią do nowego porządku. I jednego i drugiego ukarał Teodozyusz już raz wygnaniem, a mimo to przywrócił ich do łaski swojej.
Dlaczego? Czy dlatego, że Italia szanowała ich cnoty obywatelskie i ludzkie, że przyświecali współwyznawcom prawością charakteru i czystem życiem? Właśnie dlatego nie należało im powierzać steru kraju, który opierał się najwytrwalej woli imperatora. Przykład mężów uczciwych a znacznych pobudza tłum do krnąbrności.
Wojewoda nie chciał w swojej żarliwości religijnej przyznać, że chrześciaństwo, aczkolwiek roz-