Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

wolnicą, nie przedzielałaby jej od niego głębsza przepaść. Swobodę jej skrępowały śluby, myśli jej i czyny okuły obowiązki, wrogie miłości. Dopóki Fausta Auzonia będzie strzegła żnicza narodu rzymskiego, dopóty niewolno jej rozumieć jego pragnień.
Wszystko to powiedział sobie wojewoda zaraz po pierwszych odwiedzinach w Atrium Westy, a mimo to nie stracił nadziei zbliżenia się do Fausty Auzonii.
Wszakże kajdany ślubów kapłańskich prysną z chwilą, kiedy ogień Westy zgaśnie na zawsze, a ta chwila wisi już nad Rzymem, jak pełna, czarna chmura, brzemienna gromami. Wkrótce zahuczy burza nad gniazdem pogaństwa, posypią się pioruny na uparty gród i z ruin świątyń wykwitnie wolność Fausty Auzonii. Przysięga, złożona boginii, stanie się pustym dźwiękiem, gdy nowy porządek pozbawi tę boginię władzy karania wiarołomnych.
Ukrywszy twarz w dłoniach, modlił się wojewoda gorąco, błagając Boga o przyspieszenie owej chwili.
Wtem odezwał się obok niego głos troskliwy:
— Już miesiąc blednie na niebie, a wasze łoże. panie, jeszcze zimne.
Z poufałością starego powiernika dotknął Teodoryk ramienia wojewody.
— Należy się wam spoczynek po trudach dnia przykrego — dodał.
— Gniew zatruje mi każdy spoczynek — odparł wojewoda, wskazując na Kapitol — dopóki ta jaskinia głównego demona pogańskiego będzie naszemu Bogu urągała.